Żyjemy w czasach wielkiej koncentracji na dzieciach i ich wychowaniu. Chyba nigdy dotąd tyle się na ten temat nie mówiło, nie pisało, nie dyskutowało. Nie było tylu metod, stylów wychowawczych i zaleceń. Jest jednak pewna reguła, o której nieczęsto przeczytamy w poradnikach – tajemnica, jak słuchać dziecka. Gdyby jednak wszyscy rodzice ją znali i stosowali, prawdopodobnie musiałabym zmienić zawód.

 

Większość rodziców, którzy przychodzą do mnie po poradę, ma jeden kłopot, będący podłożem ich rozterek wychowawczych – nie potrafią słuchać dziecka ani go widzieć naprawdę. Czasem spotykam się z rodzicami, bez udziału malucha, i wtedy zadaję im „dziwne” pytania, z którymi nie zetknęli się w żadnej poradzie licznych życzliwych znajomych: O co chodzi waszemu dziecku? Co próbuje uzyskać? Co chce wam powiedzieć? Czego stara się właśnie nauczyć? Zasadniczo na spotkaniu u mnie to rodzice są ekspertami ds. dziecka i prawdopodobnie znają odpowiedzi na podobne pytania lepiej niż ja. Czasem musimy jednak poprosić o pomoc dodatkowego eksperta – staramy się wtedy wspólnie słuchać dziecka. W moim gabinecie mówi ono mnie i swoim rodzicom to, co usiłowało powiedzieć zawsze, a ja staram się to usłyszeć i pomagam w tym rodzicom, czasem tłumacząc z dziecięcego na rodzicielski. Nierzadko jednak tłumaczenia nawet nie potrzeba. Gdy udaje nam się naprawdę słuchać dziecka, ono zaczyna się czuć u mnie tak bezpiecznie, że zaczyna mówić wprost: nie lubię, jak rodzice mnie biją ;mój kolega stale mi dokucza itp.


Bycie widzianym i słyszanym – najważniejsza rzecz na świecie. Kto czytał książkę Michaela Ende pod tytułem „Momo” (jeśli ktoś nie czytał – gorąco zachęcam), ten na pewno pamięta: Momo najlepiej na świecie potrafiła słuchać. Potrafiła słuchać tak, że jej rozmówcy odnajdywali drogę do samych siebie. Do swoich serc, uczuć i pragnień. Potrafiła słuchać, nic nie mówiąc; tak dobrze, że każdy odkrywał w sobie rzeczy, które go zaskakiwały i dawały radość.

Trzeba słuchać dziecka uważnie, gdyż ono potrzebuje takiego słuchania. I trzeba uważnie je widzieć*, ze świadomością, że, jak twierdził Lis z „Małego Księcia”, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Słuchać dziecka i patrzeć na to, co ma ono w swoim sercu. Słuchać dziecka, dostrzegając jego troskę o własne potrzeby i własną integralność. Jego zmaganie się z własnym rozwojem. To, że jego „kubek” jest właśnie prawie pusty i trzeba go szybko napełnić.

Patrzenie głębiej niż tylko na zewnętrzne zachowanie jest, owszem, trudne, zwłaszcza dziś, gdy w wychowaniu panuje obsesja behawioryzmu, kar, nagród i różnych motywatorów. Niemniej jeśli dzięki temu udaje się nam pod trudnym zachowaniem dojrzeć jego człowieczeństwo dziecka, to wówczas takie patrzenie staje się jednym z najbardziej skutecznych narzędzi rodzicielskiego wychowania. Jest wtedy bliskie temu, co Hanna Olechnowicz nazywa niewartościującą uwagą. Tą uwagą komunikujemy dziecku: „widzę cię i słyszę cię”. Ciebie – człowieka, nie tylko to, co robisz. Widzę i szanuję, niezależnie od tego, czy twoje zachowanie mi pasuje, czy nie, czy masz dzień lepszy czy gorszy, czy osiągnąłeś sukces, czy się przewróciłeś. Patrzenie o takim charakterze jest skuteczne tym bardziej, że wiele dziecięcych sukcesów rozwojowych rodzice często traktują jako złe zachowanie.

 

Agnieszka Stein,
psycholog, który wspiera
wszystkich dorosłych zajmujących
się dziećmi, w zgodzie z duchem
rodzicielstwa bliskości
Artykuły Agnieszki